Artykuł "Tygodnika Ostrołęckiego" 29 kwietnia 2014
Wyciągają rękę do rodzin
W powiecie przasnyskim 65 dzieci wychowywanych jest przez rodziny zastępcze. To właśnie z myślą o nich powstała pierwsza w powiecie Fundacja Inicjatyw Prorodzinnych i Opiekuńczo-Wychowawczych „Nasze dzieci”
Fundację powołało do życia siedem osób. Cel, jaki sobie postawili, to pomoc w zorganizowaniu, wspólnie z PCPR, Dnia Dziecka. Po to, by rodziny, które pełnią pieczę zastępczą oraz dzieci mogły się lepiej poznać, wymienić doświadczeniem, służyć radą. Ale pomysłów na wsparcie rodzin zastępczych oraz rodzin ubogich, w których istnieje ryzyko zabrania dzieci, członkowie fundacji mają bardzo dużo. Nie ukrywają, że początki są trudne, ponieważ jeszcze niewiele osób słyszało o ich fundacji, ale wierzą, że to się zmieni i do fundacji dołączą kolejne osoby, które zechcą nieść pomoc innym.
Niełatwo przebrnąć przez formalności
Marzena i Wojciech Tytz, pomysłodawcy powołania fundacji, są spokrenioną rodziną zastępczą – dla dzieci w wieku 12, 13 i 15 lat. I choć zaopiekowali się dziećmi ze swojej rodziny, to spotykają się podobnymi problemami wychowawczymi jak i niespokrewnione rodziny zastępcze. To właśnie oni, podczas prowadzonych przez PCPR szkoleń, zauważyli potrzebę powstania fundacji. Ta została zarejestrowana w KRS w lutym tego roku.
– Staliśmy się rodziną zastępczą w marcu ubiegłego roku. Mamy także troje swoich, dorosłych już dzieci – opowiada Wojciech Tytz, prezes fundacji. Uważa, że rodzina zastępcza zmaga się z wieloma problemami, także natury formalnej. – Musieliśmy sami przebrnąć przez wszelkie procedury. Oczywiście PCPR sprawuje pieczę nad rodzinami zastępczymi, ale nie jest w stanie rozwiązać wszystkich trudności. Chcemy namawiać do tworzenia w naszym powiecie rodzin zastępczych, ale także pomagać tym, które już istnieją.
Ich córka, Aneta Niedziałkowska, także przyłączyła się do fundacji. – Widzę jak wygląda sytuacja rodzin zastępczych. Uważam, że rodzice mają dobry pomysł z utworzeniem fundacji. Popieramgo całym sercem i na pewno będę im pomagać – zapewnia. Dołączyły ponadto: Elżbieta Załęska, Maria Wróblewska, Renata Żmijewska i Dorota Eromin.
– Uważam, że dzieciom, które muszą wychowywać się w rodzinie zastępczej potrzebna jest wyjątkowa uwaga. Myślę, że jestem na tyle osobą współczującą i pomocną, że sprostam powierzonym mi obowiązkom. Tym bardziej, że pracuję w bibliotece, więc mam kontakt z dziećmi – mówi nam Elżbieta Załęska.
Czas się odwdzięczyć za to co dostałam
Maria Wróblewska kierowała się innymi pobudkami. – Jestem matką niepełnosprawnego dziecka. Syn, już dorosły, cierpi na autyzm. Jako młoda matka często spotykałam się z niezrozumieniem, musiałam ze wszystkim radzić sobie sama. Dopiero po jakimś czasie trafiłam do grupy wsparcia. Wiem, jak ważna jest pomoc innych, ta formalna, ale i ta czystko ludzka: rozmowa, wymiana doświadczeń, wysłuchanie – mówi. – Myślę, że przyszedł czas, aby odwdzięczyć się za pomoc uzyskaną wiele lat temu. Od lat znam też Wojciecha Tytza. Wiedziałam, że warto z nim współpracować dla dobra innych – mówi na koniec.
– Lubię działać. Jeżeli do tego mogę komuś pomóc to chętnie to robię – mówi nam z kolei Renata Żmijewska, która na co dzień prowadzi biuro doradztwa rolniczego. Sprawy formalne i urzędowe oraz pozyskiwanie funduszy z różnych źródeł nie jest jej obce. Swoje umiejętności ma zamiar wykorzystać w fundacji. – Poza tym sama mam dzieci. Chciałabym, aby miały dobre wzorce, aby potrafiły zauważać ludzi w potrzebie i nieść pomoc.Na początkumoja rodzina była zdziwiona, że chcę dołączyć do jakiejś fundacji. Kiedy wytłumaczyłam im na czym to będzie polegało, wsparli mnie.Teraz sami chcą się zaangażować i na pewno będą mieli ku temu okazję. Zwłaszcza 16–letni syn, który również chętnie włącza się w różnego rodzaju społeczne działania. Zatem pokazywanie dobrych wzorców owocuje w przyszłości. Poza tym zależy mi, aby faktycznie nieść pomoc, nie tylko rodzinom zastępczym, a osobom w trudnej sytuacji rodzinnej. Pragnieniem moim jest, by nasza fundacja postrzegana była nie instytucjonalnie, ale przez pryzmat realnie niesionej pomocy, różnorodnego wsparcia, szybkiego reagowania na potrzeby.
Tytzowie w tym co robią, mają wsparcie najbliższych. Nie zastanawiali się nad przygarnięciem trojga dzieci. Obcy reagowali różnie na tę ich decyzję.
– Pamiętam, kiedy pytano mnie po co biorę sobie taki bałagan na głowę, czy ja wiem co robię. Bardzo dotknęły mnie te słowa. Inni natomiast uważają, że musimy zarabiać majątek na tych dzieciach. Nie zdają sobie sprawy jak trudne zadanie wzięliśmy na swoje barki – mówi Marzena Tytz.– Przecież zwykłym rodzinom dzieci nie są odbierane. Więc do rodzin zastępczych trafiają dzieci z rodzin rozbitych lub takich, w których występują uzależnienia i inne patologie. Dzieci niosą ze sobą bagaż doświadczeń. Złych doświadczeń. Często sprawiają kłopoty wychowawcze. Potrzebna jest pomoc psychologa, rozmowa z kimś, kto ma podobne problemy.
– Poza tym nie zawsze każdy chce iść po pomoc do instytucji, albo nie wie, gdzie o taką pomoc prosić. Nie mam na myśli tylko rodzin zastępczych, ale i te biologiczne. Sam pomagam trochę mieszkańcom w pisaniu różnych pism, wniosków. Zdarzyło mi się na przykład, że zgłosiła się do mnie babcia, której syn był uzależniony od alkoholu. Istniało zagrożenie, że odbiorą mu dzieci. U mnie otrzymała pomoc i informacje co zrobić, gdzie się udać, aby zapobiec rozbiciu rodziny. Syn dał się namówić na leczenie i przestał pić – opowiada pan Wojciech.
Będziemy promować rodzicielstwo zastępcze
– Dlatego przede wszystkim chcemy zapobiegać rozbiciu rodzin, pomagać im, również finansowo, jeżeli fundacja będzie miała takie możliwości. Chcemy, żeby rozłąka rodziców z dziećmi była ostatecznością. Ale będziemy namawiać też innych do zakładania rodzin zastępczych. Ostatecznym wyjściem są bowiem domy dziecka i pogotowia opiekuńcze – uważa pani Renata.
Pierwszym zadaniem fundacji jest przygotowanie Dnia Dziecka. Aby to zrobić, szukają sponsorów. Fundacja jest uczestnikiem projektu „Partnerstwo dla tradycji i innowacji w rozwoju lokalnym”, realizowanego przez PGLD „Ciuchcia Krasińskich”, LGD „Zielone Sioło” oraz litewskie Stowarzyszenie Jovanos Rajono Savivadybės Vietos Veiklos Grupė.
– Będziemy dzielić się swoimi pomysłami na rozwój lokalny. Jest to także możliwość promocji i prezentacji swoich działań – wymienia korzyści z udziału w projekcie Renata Żmijewska.
W przyszłości fundacja „Nasze dzieci” chciałaby otworzyć świetlicę socjoterapeutyczną oraz placówkę opiekuńczo – wychowawczą, świadczyć usługi prawne, psychologiczne dla rodzin zastępczych, ale także ubogich rodzin z problemami wychowawczymi. Myślą o warsztatach dla młodzieży, koloniach, wyjazdach, spotkaniach integracyjnych. Chcieliby także prowadzić szkolenia dla przyszłych rodzin zastępczych. Tymczasem jednak chcą się dać poznać lokalnej społeczności i liczą na wyrozumiałość, pomoc oraz współpracę.
BEATA BĘBENKOWSKA